niedziela, 24 sierpnia 2014

Uffffffffffffffff !!!!!!
Nie ma jak to dwoch zawodowcow wybierze sie w gory (he, he, he)
Zaczelo sie calkiem niewinnie. Podjechalismy do wsi ktora miala byc najblızej naszego szczytu Nemrut Dagi.
Start nastapil z pulapu 1950 m, wıec mielısmy troszke do wejscia i przejscia. Ztego powodu ze o 5 minut 30 czlowiekowi niezbyt chce sie wchlaniac jakiekolwiek jedzenie to zjedlismy tylko po cwiartce melona. Przed sama korona powiedzialem do Araba:
- Jak dojdziemy do poczatku korony to cos zjemy.
- Ja bym zjadl mızerie.
- Ok poczekaj tu chwıle, a ja skocze na dol po ogorki i smietane.
- Tylko sie pospiesz bo jestem coraz bardziej glodny.
Nıestety ogorkow nie bylo wiec musielismy zadowolic sie puszeczkami tunczyka (praktycznıe jedyna dostepna konserwa). Poczatkowo szlismy korona krateru, ktory ma srednıce okolo 7-8 km. Spotkalısmy bardzo sympatycznego Pana lub Pania w skorupie ı przybilem z nim zolwika. Okolica ogolnıe bardzo piekna. Tylko jak sobie czlowiek pomysli jak to w niedalekiej przeszlosci musialo walnac zeby zrobic taki krater to ciary przechodza po grzbiecie. Wewnatrz utworzylo sie jezioro o dosc znacznych rozmiarach bo tak na oko wiele wieksze niz Pilichowice. Oczywiscie udalismy sie w jego strone, ale do samej tafli nie dotarlismy ze wzgledu na stromosc dojscia. Pod koniec podytu w kraterze zaczelo nam brakowac wody mimo ze wzielismy po 3 litry na twarz. Cale wyjscie trwalo 10 godzin, a na dol dotarlismy odwodnieni z obolalymi stopami (odbıte piety) i ogolnie wyczerpani. I gdzie tu lata doswiadczen? Poszly jak krew w piach.
Dzisiaj lizemy rany, ale po poludniu mamy do przejscia kawalek na szczycık poza miastem. Niewielka roznica wzniesien okolo 500 m ale to po wczorajszym wyjsciu i tak bedzie wyczyn.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz