wtorek, 27 września 2022

USA W drodze.

 Jesteśmy w drodze do Las Vegas. Mieliśmy odwiedzić Dolinę Śmierci, ale okazało się, że drogi od naszej strony są zamknięte.  Czyli od zachodu i od północy. Spowodowała to tzw. szybka powódź i mają być zamknięte do jesieni przyszłego roku. W trakcie jazdy Michał spojrzał na rozkład naszej jazdy i okazało się, że najpierw jedziemy do LV, a potem do Parku Narodowego Bryce, a nie Zion jak wcześniej myślał. Niezły by był numer jak byśmy jutro stanęli na campingu i okazało by się, że my mamy tu być za 5 dni. Po drodze nuda. Po prostu pustynia i tylko gdzieniegdzie jakieś budynki ranczerów lub miasteczka jedno bardzo podobne do drugiego. 

Rano pakujemy się do drogi. Mamy czerwone auto i ten kolor został dobrany z premedytacją, gdyż na tych wielkich parkingach nie mamy problemy ze znalezieniem go. Auta są głównie w kolorze białym i kremowym.
W środku widać zieloną enklawę farmerską, która stanowi urozmaicenie w pustynnym pejzażu.
 
Jeszcze mamy urozmaicenie.

 
Kwitnące drzewo na parkingu.
 
Urozmaicenie na pustyni stanowią "drzewa". Coś pomiędzy kaktusem a juką.
 
Droga prosta jak strzała.

Jak nie mieliśmy po drodze zaplanowanych atrakcji to szybciej dotarliśmy do Las Vegas. Mieszkamy na ulicy gdzie jest 19 z 25 największych hoteli na świecie. Wszędzie plastik i beton. No i naganiacze. W kasynach non stop pełno ludzi i traktują to chyba jako miejsce spotkań towarzyskich od czasu do czasu przyciskając gałkę play na automatach. Takie prawdziwe stoły do gry stoją puste. Nawet ruletka to automat. Typowe miasto na wypad dwu lub trzydniowy. 
 
 
Muzyka i woda. Pokazy co 15 minut.
 
007 w akcji.
 
Zachęta do wstąpienia do klubu.
 
Jedno jest fajne, że w ciągu 30 minut można zobaczyć:
 
 
Paryż.
 
Rzym.
 
Wenecję.

 Jutro dalej w drogę.

 CDN


niedziela, 25 września 2022

Opuszczamy Yosemite

 Dzisiaj opuszczamy Yosemite Park i udajemy się w dalszą podróż. Jeszcze tylko przejazd przez park bo to najkrótsza droga i zjazd na tereny bardziej pustynne. Na przełęczy za parkiem piękny widok na nasz wczorajszy szczyt.

Widać wejście na Half Dom. Od lewej wchodzi się na prawo przez te dwie głowy.  Mijana okolica jest przepiękna, a na dodatek poruszamy się obok Szlaku Pacyficznego, jednego z najdłuższych na świecie. Żeby jak najwięcej zobaczyć to zatrzymujemy się co kilkanaście mil.

 
Na przełęczy gdzie jak wszędzie królują skały granitowe.
 
Jedno z mijanych jezior.
 
Bardzo westernowy krajobraz.
 
Fragment Szlaku Pacyficznego.
 
To już zjazd poza park.

Jak już zjechaliśmy na dół to w oddali zobaczyliśmy rozległe jezioro. Jezioro Mono, bo o nim mowa wyróżnia się tym, że jest 2,5 raza bardziej słone od oceanu. Jest jednym z największych miejsc przystanku dla ptaków migrujących, a na swoim brzegu odsłoniło przepiękne formy z martwicy wapiennej.

 
Tak to wygląda.
 
Jeszcze niedawno bo w latach 60-tych, formacje te były pod wodą.
Obecnie zmniejszono odpływ z jeziora i chcą doprowadzić do stanu wody z 1963 roku.
 
Te skałki w większości pójdą pod wodę.

Niedaleko jeziora znajduje się opuszczone miasto Bodie, które powstało w miejscu odkrycia złóż złota. Jak złoto zostało wyeksploatowane to miasto zostało opuszczone. W apogeum mieszkało tam 10 000 mieszkańców. Teraz jest to uroczy zakątek.
 
 
Normalne domy pozostawione na pastwę losu.
 
Fragment wnętrz z piecem.
 
Gdyby nie warstwa kurzu, to można by powiedzieć, że zaraz przyjdą tu ludzie.
 
Ulica z kościołem.
 
Wnętrze warsztatu bednarza.
 
Kolejny dom.
 
Wysokie stołki przy barze.
 
Pozostałości po ulicy.
 
Kościół.
 
Na pierwszy planie wóz do przewozu urobku.
 
Tu się przerabiało rudę złota.
 
Normalny dom.

Pilnują tego strażnicy jak w parku. Charakterystyczne jest to, że nic tam nie jest remontowane ani poprawiane. Jedynie jak budynek ma upaść to się go podpiera. Jutro przed nami 650 km. Jedziemy do Arizony. Po drodze Dolina Śmierci, a potem Park Narodowy Zion.

CDN



sobota, 24 września 2022

USA Yosemite (4)

 No i udało nam się. Co fakt trasa była zabójcza (jak dla nas), ale osiągneliśmy cel. Trwało to 10 godzin, prawie nieustannego marszu, ale się udało. 1675 metrów przewyższenia i 27 km trasy. Nogi mam ..... . Ale warto było. Było też mnóstwo emocji związanych z samym wejściem na kopułę Half Dom, Zdjęcia nie oddadzą tego co trzeba pokonać. Niektórzy po zejściu wpadali w euforię, że żyją. Naprawdę trasa bardzo wymagająca, ale warto się z nią zmierzyć. Jest możliwość rozłożenia jej na dwa dni, ale ciężko dostać pozwolenie na nocleg na campingu, gdyż przewidzianych jest tam bardzo mało miejsc. Było kilka osób, którzy pytali o wolne miejsc na wejście i niektórym się udało. Na dole pod samym podejściem stał rangers i sprawdzał pozwolenia.

 
Nasz cel po przejściu 10 km.
 
Dlatego Half, bo faktycznie wygląda jak połowa całości.

Końcowe podejście jest bardzo ostre i trzeba się mocno skupić, żeby nie polecieć tych 150 metrów jak skoczek bez spadochronu. 
 
 
Ludziska wchodzą przed nami.
 
Tak to się kombinuje.
 
Widoki z góry ładne.
 
I jeszcze jeden.
 
Michał zaczyna schodzić.
 
Mamy to. Niech się inni męczą.

Jeszcze jutro Kalifornia, ale tu zaczyna powiewać nudą. Więc pojutrze Newada.

 
Spotkaliśmy w lesie kuraka.
 
Jeszcze przy zejściu pożegnał nas wodospad.

CDN

 


piątek, 23 września 2022

USA Yosemite (3)

 Dzisiaj się przenosimy. Co fakt jutro mamy jeszcze wylosowane wejście na Half Dome, ale jak Michał rezerwował Camping w maju, to na okres piątek - niedziela nie było miejsc. Mamy wynajęty hotel niedaleko parku, a pozwolenie na wejście na Half Dome jest jednocześnie przepustką na wjazd do parku. Pakowanie szło dość markotnie, a to dlatego, że spód namiotu był mokry. Pierwszy dzień i noc padało i namiot dobrze zatrzymał wilgoć. Po spakowaniu poszliśmy na krótki spacer nad jezioro lustrzane. I tu mały szok. Jezioro wyschło. Mamy efekty ocieplenia. Cała Kalifornia cierpi na brak wody. A propos Kalifornii, która słynie z sadów pomarańczowych. Pomarańcze kupiliśmy z Chile. Powrót z nad "jeziora" i w drogę. Nie jest to w sumie daleko, około 14 mil. Jeszcze tylko wizyta w sklepie i do hotelu. Tutaj luksus - prysznic z ciepłą wodą. Mamy dzień luźny bo jutro w planach Half Dome, a tam czeka nas przewyższenie 1600 metrów. Już się boję. 

 
Niezbyt miły widok przy namiocie. Czyżby kruk na coś liczył?
 
Motyl, którego u nas nie ma.
 
Już jedziecie chłopaki?
 
Poczęstunek groszkiem.
 
Czyżby przyszło do nas śniadanie?
 
Prawdziwy amerykański krążownik szos.

 
Tu było jezioro.
 
Ta góra miała się odbijać od tafli jeziora.
 
Lokomotywa i wagon z XIX wieku.
 
Nastawnia.

CDN