Jesteśmy już w Podgoricy i jutro o 8 rano odlatujemy do Wrocławia. Rano pożegnałem się z Morzem Śródziemnym i po raz pierwszy zanurzyłem w nim swój korpus. Jak dla mnie to woda stanowczo za zimna. O 11,15 mieliśmy autobus do Podgoricy więc tylko po chlupaniu w morzu śniadanie i kawa na mieście. Tutaj wylądowaliśmy przed 14 - tą i po zakwaterowaniu udaliśmy się na ostatni uroczysty obiad. Zasiedliśmy kulturalnie w restauracji i studiujemy menu. Mówię do Araba, że jest stek jagnięcy, a on na to krótko, "na pewno jest stary, łykowaty i przypalony". Oblizałem się i zamówiliśmy flaki. Inny smak niż nasze. Bardzo dużo pomidora i słabo doprawione. Ogólnie robione są na wzór gulaszu. Do tego zupa z jagnięciny. Potem lekki spacerek po stolicy i szybciutko na kwaterę bo żar z nieba się leje, a w mieście to naprawdę problem. Mam nadzieję, że nie zanudziłem Was swoimi spostrzeżeniami z pobytu w Czarnogórze i niebawem spotkamy się na szlaku może razem, a może znów poprzez bloga. Pozdrawiam JM
Dowód, że jednak wlazłem do wody.
Ostatni rzut oka na Starą Budvę.
Ulica w Podgoricy w prawie centrum.
To już centrum.
Spotkaliśmy praktycznie łysego psa.