środa, 13 września 2023

Czrnogóra 11

 Jesteśmy już w Podgoricy i jutro o 8 rano odlatujemy do Wrocławia. Rano pożegnałem się z Morzem Śródziemnym i po raz pierwszy zanurzyłem w nim swój korpus. Jak dla mnie to woda stanowczo za zimna. O 11,15 mieliśmy autobus do Podgoricy więc tylko po chlupaniu w morzu śniadanie i kawa na mieście. Tutaj wylądowaliśmy przed 14 - tą i po zakwaterowaniu udaliśmy się na ostatni uroczysty obiad. Zasiedliśmy kulturalnie w restauracji i studiujemy menu. Mówię do Araba, że jest stek jagnięcy, a on na to krótko, "na pewno jest stary, łykowaty i przypalony". Oblizałem się i zamówiliśmy flaki. Inny smak niż nasze. Bardzo dużo pomidora i słabo doprawione. Ogólnie robione są na wzór gulaszu. Do tego zupa z jagnięciny. Potem lekki spacerek po stolicy i szybciutko na kwaterę bo żar z nieba się leje, a w mieście to naprawdę problem. Mam nadzieję, że nie zanudziłem Was swoimi spostrzeżeniami z pobytu w Czarnogórze i niebawem spotkamy się na szlaku może razem, a może znów poprzez bloga. Pozdrawiam JM

 

Dowód, że jednak wlazłem do wody.
Ostatni rzut oka na Starą Budvę.
Ulica w Podgoricy w prawie centrum.
To już centrum.
Spotkaliśmy praktycznie łysego psa.






wtorek, 12 września 2023

Czarnogóra 10

 Dzisiaj był bardzo miły dzionek. Nie wiedzieliśmy, bo żadne przewodniki o tym nie mówiły, że w tym roku niedaleko Kotoru otwarto Kolejkę gondolową. Kolejka to mało powiedziane bo długość przejazdu to prawie 4 km, a różnica wysokości ponad 1300 m. Zauważyliśmy to ustrojstwo jak byliśmy w Kotorze. Dzisiaj się tam wybraliśmy. No cóż roooobi wrażenie. Szczególnie jeden moment gdy nagle zaczynamy ostro piąć się w górę. Całość drogi pokonuje się w 11 minut w jedną stronę. Bilet w dwie strony jak na razie kosztuje 23 euro więc tragedii nie ma bo u nas jest to na podobnym poziomie nie licząc, że chyba tak długiej nie ma w całej Polsce. Widoki niesamowite na całą Zatokę Kotorską i okolice. Na szczycie, a raczej przy końcowej stacji buduje się w tej chwili tor saneczkowy, który będzie wymagał dużej odwagi gdyż jego niektóre zakręty wiszą nad przepaściami. Nie rozwiązany jest problem dojazdu. Od Kotoru oddziela nas tunel gdzie nie ma przejścia dla pieszych, a taryfiarze życzą sobie 20 euro za dowóz do miasteczka, czyli tyle samo co jechaliśmy nad Tarę 20 km. Jak nie to przejście przez górę. Udało nam się zatrzymać autobus kursowy i wrócić do Budwy za 8 euro za 2 osoby. Tutaj udaliśmy się na bazar na stoisko rybne bo czuliśmy mały niedosyt pomimo obfitej kolacji dnia wczorajszego. Zakupiliśmy trzy rybki, które uroczyście nie do końca (zostało trochę na śniadanie) spałaszowaliśmy ze świeżutkim chlebem, pomidorkiem i papryczką pepperoni ze słoiczka. Lubię ryby, ale mówię Wam, że ta była wyjątkowo pyszna i delikatniutka. Zaznaczam, że wcale nie byłem głodny bo rano zjedliśmy po omlecie z czterech jaj z warzywami i serami, a bezpośrednio po powrocie z wyciągu michę zupy rybnej z chlebem. Do tego winogrona i brzoskwinia. Niestety jutro już jedziemy do Podgoricy, a pojutrze rano lot do Wrocławia. Zobaczymy co jutrzejszy dzień przyniesie. Zdjęciami poprzestawiało do góry nogami. Hi, hi.

 

Kolacja w trakcie przygotowywania.
Arab przy drzwiach do przyszłości.
Skromna postać Waszego korespondenta.
Widok kolejki z góry.
Zatoka Kotorska.
Początek toru w budowie.
Jego dalsze fragmenty, Na środku widać łuk, tylko dla orłów.
Widok z wagonika.
Tam na samym dole startowaliśmy.
Jazda po stromym stoku.
Startujemy.

poniedziałek, 11 września 2023

Czarnogóra 9

 Dzisiejszego dnia dwóch wytrawnych wędkarzy udało się na połów na Morzu Śródziemnym. Arab przed wejściem na łódź zaczął coś majaczyć o białym szkwale, rekinach itd. itp. Jest to w jego naturze więc nie należy zbytnio się tym przejmować. Smerf Maruda to jego drugie imię. Zaczęliśmy od trollingu płynąc na miejsce połowu. Było jedno walnięcie u Araba, ale riba nie chciała się zaczepić. Potem to już żmudna praca. Marliny, rekiny, płetwale błękitne nas omijały, ale mimo wszystko kolację zdobyliśmy. Po powrocie udaliśmy się do nowej restauracji i tu szok. Zamiast struchlałych ziemniaków świeżutkie frytki, mięska dużo, miła obsługa i jeszcze tanio. Proponowałem Arabowi hobotnicę na żarze, czyli ośmiornicę z grilla, ale się nie zdecydował.   Z pełnymi brzuchami udaliśmy się na kwaterę żeby w pozycji poziomej przemyśleć dalszy tok postępowania, bo przecież wszystko musi się ułożyć. Po południu skoczyliśmy na zakupy i do roboty. Trzeba zrealizować prawdziwą kolację z połowu. Pitolenia trochę z tym było, ale się udało. Smażone rybki, świeżutki chleb (jeszcze ciepły), pomidorki i słoiczek papryki pepperoni. Teraz są pełne brzuszki i jest OK. Tak tylko dla zakończenia wątku z komarami to powiem, że bez maszynki, którą kupiliśmy w dniu zmasowanego ataku komarów, nie przespalibyśmy spokojnie ani jednej nocy. Jest ich tutaj bardzo dużo. Są maluteńkie i nawet nie słychać ich bzyczenia.

Nasza łódź.
Mistrz w skupieniu łownym.
Widok z morza na Starą Budvę.
Już jak wpływamy do portu.
Tony suszonych prawdziwków na bazarach.
Moje mniam mniam.
Araba mniam mniam.
Po wyładowaniu trawlera.

 

niedziela, 10 września 2023

Czarnogóra 8

Dzisiaj była wycieczka do Kotoru. Prosta sprawa, wsiada się w autobus i jedzie jakieś 45 minut i jest się na miejscu. Stare miasto jest odgrodzone od reszty potężnymi murami, a w środku bardzo wąsie uliczki, że na przejazd samochodem nie ma najmniejszych szans. Ludzi masa. Ciężko się poruszać, tym bardziej, że o 9,30 było już 36 stopni. Stare miasto super bo naprawdę jest co oglądać.Jak ktoś lubi tzw. łapacze kurzu to może się w nie zaopatrzyć do woli. Co fakt to niektóre rzeczy są naprawdę ładne. Prawie wszystkie partery są wykorzystane na sklepy z pamiątkami albo restauracje. Niestety w restauracjach ceny są porażające. Dla przykładu piwo 0,5 l w Budwie w restauracji kosztuje 2 euro to w Kotorze 0,25 l kosztuje 4 euro. Zupa (ciorba) to wydatek rzędu 12 euro. Krótko mówiąc masakra. Stwierdziliśmy, że to wręcz nieprzyzwoite i na obiad wróciliśmy do Budwy. Przez przypadek decyzja o kwaterunku w Budwie okazała się bardzo trafna nie mówiąc już o cenach noclegów. Przed samym Kotorem powstał wyciąg na wielką górę. Nie jest wykluczone, że pojutrze się tam wybierzemy. Na jutro zarezerwowaliśmy łódkę i płyniemy na ryby. Mam nadzieję, że chociaż kilka złapiemy. Mamy tu kuchnię i chętnie z niej skorzystamy.

Ryby w wodzie pływają to jest szansa na jakiś połów.
Wieża zegarowa zbudowana przez wenecjan.
Takie są uliczki w Starym Kotorze.
Kościół katolicki.
I jego wnętrze.
Tu z kolei cerkiew, w której odbywały się chrzciny.
I jej wnętrze.
Widok z góry, na którą wspinaliśmy się zobaczyć kaplicę.
Kaplica.
Jej wnętrze.
Widok na marinę.
Widok z góry na Stary Kotor.
Musimy schodzić bo nasz skromny prywatny jachcik czeka😁
 

sobota, 9 września 2023

Czarnogóra 7

 Dzisiaj dotarliśmy do Budvy. Zrezygnowaliśmy z Kotoru bo ceny noclegów okazały się kosmiczne, a poza tym nie ma tam plaży z prawdziwego zdarzenia. Dworzec autobusowy mamy niedaleko więc nie będzie problemu objeździć okolicę. Właśnie musiałem przerwać pisanie bo jakieś bąble zaczęły mi wyskakiwać na rękach i nogach. Panika w oczach - uczulenie!!! Po 10 minutach okazało się, że nie. Zorganizowana grupa przestępcza ma ssawki i reprezentuje grupę komarowatych co zostało potwierdzone zabiciem dwóch z nich na ścianie gdzie zostawili ładne czerwone plamy. W pobliskiej aptece zostały natychmiast zakupione środki bojowe i teraz nasmarowany mogę kontynuować. Przechodząc do Czarnogóry to do Kotoru mamy 21 km, a autobusy jeżdżą częściej niż co godzinę bez względu na dzień tygodnia. Byliśmy dzisiaj dość szybko na miejscu bo wyjechaliśmy o 5.45 z Gusinje. Mieliśmy więc czas na zobaczenie mariny i Starego Miasta. Uliczki są prześliczne, tak wąskie, że dwa grubasy niekiedy mają problem z minięciem się. Byliśmy w cerkwi bo była otwarta ze względu na przygotowania do ślubu. Zwiedziliśmy cytadelę i muzeum archeologiczne. Mimo dużej ilości ludzi na uliczkach byliśmy jedynymi zwiedzającymi muzeum, a naprawdę warto. W miasteczku poza Starym Miastem mocno inwestują hotelarze. Wygląda na to, że za rok może dwa będzie identycznie jak w Turcji, Grecji czy Chorwacji. Morze więc trzeba zjeść rybę, a jak Morze Śródziemne to koniecznie dorada. Ryba była dobra, ale ziemniaki jak zwykle ociekające wodą i zimne. Często bywają niedogotowane więc lepiej poprzestać na chlebie. 

Marina, w której można wykupić sobie rejs po okolicy.
Naprawdę wąskie uliczki Starego Miasta.
Kościół zamknięty na głucho.
Cerkiew z charakterystyczną dzwonnicą jak w Meksyku.
Wysepka w zatoce z plażami.
Widok z cytadeli na plażę i rosnące hotele.
Widok Starego Miasta z murów cytadeli.
Gąszcz pnączy, które tworzą "dach" jak idzie się przez dziedziniec cytadeli.
 

piątek, 8 września 2023

Czarnogóra 6

 No mieliśmy troszkę problemów z prądem więc odłożyliśmy bloga. Dotarliśmy do miasteczka Gusinje prawie w centrum Gór Przeklętych. Do granicy z Albanią w linii prostej jest około 5 km. Widać od razu bliskość Albanii bo w okolicy jest kilka meczetów. Przeważająca liczba ludności to muzułmanie. Wokoło góry wysokie. Pomni naszej wyprawy z Żagliaka w góry tym razem ograniczyliśmy się do spacerów po dolinach co i tak okazało się dość wymagające bo dziennie robiliśmy około 20 km. a doliny mają też wzloty i upadki co dawało w sumie przewyższenia powyżej 500 metrów. Okolica przepiękna, ale jest małe "ale", wszędzie bardzo dużo śmieci. Po prostu jak jadą np samochodem i pije sobie gościu piwko tu puszka ląduje na ulicy. Bardzo dużo pustych butelek pet, worków foliowych i innych śmieci. Taki tu mamy klimat. W restauracjach przeważa mięso z grilla, gdyż codziennie od rana do godzin popołudniowych wyłączany jest prąd. Przy sklepach stoją generatory i robią dużo hałasu. Nie wiemy dlaczego tak jest, ale jest.Mamy ten luksus, że na naszej kwaterze jest pralka co wpłynęło pozytywnie na nasze stroje, gdyż nie musimy bawić się w ręczne pranie. Mamy zapas świeżych ciuchów aż do powrotu. Okolica zachęca do dłuższych spacerów i oczywiście wypadów w góry. Dzisiaj dotarliśmy do Grbaje czyli miejsca gdzie można pójść już naprawdę wysoko w góry. Dojazd jest tam utrudniony bo raczej nie kursują busy. Odległość od Gusinje to 8 km, więc można przejść z plecakiem i zamieszkać w jednym z pensjonatów lub na polu namiotowym, a wtedy to spoko w góry. Jutro przenosimy się nad morze. Może uda nam się jeszcze pokąpać.

Jeden z trzech meczetów w Gusinje.
Cmentarz przy jednym z meczetów.
Mało jest budynków z przed wojny. To rzadkość.
Kościoły katolickie też są.
Spacer doliną.
Góry Przeklęte.
Widać kryzys wodny w Europie.
Bardzo dziwny dąb, ale było ich sporo.