Jak sami widzicie wejscie na Damawend nie nalezy do najciezszych, ale jednoczesnie nie jest latwe ze wzgledu na wysokosc. Na samej koncowce nasza upragniona gora zalapala tyle chmur, ze ledwie widzielismy sie nawzajem. Dotarlismy na szczyt i pedzikiem go opuscilismy slyszac wokolo pierwsze strzaly piorunow. Nie nalezy do przyjemnosci stac na najwyszym punkcie w czasie burzy, a tym bardziej jak sie ma w pamieci obraz burzy z dnia poprzedniego. W tym momencie nie interesowalo nas juz nic, ani zdjecia, ani pomiar wysokosci, nie zwazajac na bolace nogi i glod tlenowy puscilismy sie jak najpredzej na dol.
piątek, 5 września 2014
czwartek, 4 września 2014
Kochani. Niestety po przejechaniu granicy turecko iranskiej kontakt nasz ze swiatem zewnetrznym zostal zerwany. Dzisiaj siedzimy w jednej z kawiarni w Isfahanie i jakimś cudem udało nam się ominąć blokady internetu. Możemy spokojnie poinformować że Damawend podł pod naszymi nogami. Walka trwała trzy dni. Szczyt zdobyty trzeciego dnia i karkołomne zejście z 5600 na 3000 m daje nam do dzisiaj znać o sobie, a szczyt był zaliczony 1 września. Jeżeli nam się uda to zamieścimy zdjęcia bo udało nam się namierzyć chyba jedyną kafejkę internetową w 1 250 000 mieście. Postaramy się jeszcze dzisiaj napisać więcej.
Pozdrawiamy Jarek i Andrzej
Pozdrawiamy Jarek i Andrzej
Subskrybuj:
Posty (Atom)