Kunszt budowniczych w tym miejscu to też majstersztyk i tego nie można im odebrać. Może to, że zbyt mało informacji na temat tych budowli też robi swoje. Budowle budowlami, ale miejsce gdzie są to już inna sprawa.
Główna piramida w "mieście".
Jeden z pałaców.
Otóż była to twierdza - miasta położone na klifie, otoczone murami obronnymi, z czterema przejściami, które u nas nazwane by były bramami. Sam klif to bajka, a pod nim plaża, która jak wiele innych na Jukatanie po prostu błagała nas byśmy zeszli na dół i zanurzyli się w tej zimnej, a wręcz lodowatej wodzie. Wszak mamy jeszcze styczeń i woda ma temperaturę niewiele wyżej niż 0 stopni. Oczywiście skorzystaliśmy z tego i zanurzyliśmy się w tej lodowatej wodzie.
Czyż można się temu oprzeć? Odpowiedź jest jedna, nie!
A jak nie, to do wody morsować. 😀🌝
Wracając z ruin spotkaliśmy przesympatyczne zwierzątka w postaci ostronosów, które kompletni nic sobie nie robiły z naszej obecności tylko buszowały w zaroślach przy ścieżce. Ostronosy jak ostronosy, ale gościu zakutany po uszy, koszący trawę, przy trzydziestu kilku stopniach i nieruchomym powietrzu to już naprawdę coś niesamowitego.
Przesympatyczny ostronos, buszujący przy ściezce.
Kosiarz.
Po zwiedzeniu ruin postanowiliśmy pojechać nad jakąś cenotę. Niestety po drodze trafiliśmy na bardzo drogą i zrezygnowaliśmy. Było już koło drugiej więc postanowiliśmy przyśpieszyć obiad i pojechaliśmy do znalezionej i zachwalanej w internecie knajpki La Buena Vida. No tutaj to już przegięli. Jak może w restauracji - barze nad morzem nie śmierdzieć dziesięcioletnim przepalonym olejem? To wcale nie nawiązuje do przeżyć związanych z wyprawami nad morze. Jeszcze do tego wszystko świeżutkie i pachnące, nikt na nikogo nie warczy, a ludzie dookoła uśmiechnięci, Myślę, że na szkolenie trzeba ich zabrać na nasze wybrzeże, Niech się uczą!!! Całość usytuowana jest bezpośrednio nad plażą i nie ma nawet podłogi tylko piasek. Siedzisz sobie marny człowieczku (i tutaj ból) na plastikowym krzesełku, około 10 metrów od ciebie chlupocze morze, a Ty się zajadasz wspaniałościami kuchni meksykańskiej. O ile uważasz na serwowane sosy to jutro rano też będziesz zadowolony i nie będzie bolało. Po prostu cudo. Jak po meksykańsku to po meksykańsku. Zupa tortillowa i na drugie Burrito Santa Fe. Pycha. Po obiedzie grzecznie schodzimy po schodkach na plażę i po prostu chlup do wody.
Zupa kremowa tortillowa.
Burrito Santa Fe.
A tak się biesiaduje.
Na zakończenie skoczyliśmy do zatoki gdzie można ponurkować z żółwiami. Był to wypad rozpoznawczy , tym nie mniej skorzystaliśmy z okazji i popływaliśmy bez żółwi.
Dzisiaj nowa forma i nie wiem czy lepsza.