wtorek, 14 sierpnia 2018

Nurak

Tak wylatuje woda z pod zapory w Nurka. Ta mała czarna kreseczka to źołnierz.
Błękit rzeki powala na kolana.
Tafla jeziora.
I jeszcze raz.
Struga wody z pod zapory.
Podstawowy środek wiejskiego transportu.
Te maszyny są na sprzedaź. Szkoda źe mam tak mały plecak.
I jeszcze raz sikawy.

Wycieczki

Odbyliśmy dwie wycieczki. Do Hissar i Nurka. Pierwsza ze względu na zamek warowny,  a druga że względu na zaporę. W Hissar oprócz zamku są jeszcze dwie medressy i w jednej z nich urządzono muzeum. Byliśmy tam w niedzielę co zaowocowało wysypem młodych par. Jest to miejsce gdzie przyjeźdźają na sesje zdjęciowe. Do Duszanbe jest tylko 20 km. Miejsce dość ciekawe, a brama fortecy jest nawet na banknotów 20 somoni, bo jest to ich jeden z najcenniejszych zabytków. Nurek to juź całkiem inna historia. Jest tam podobno najwyźsza na świecie ziemna zapora. Wysokość 300 metrów, zgromadzona woda to 510 mln metrów sześciennych, długość zbiornika 75 km. Jednym słowem kolos. Cała zapora non stop silnie obstawiona przez wojsko, ale nie ma co się dziwić bo jakby rypła to kilka miast poszłoby z wodą.

poniedziałek, 13 sierpnia 2018

Hissar

Brama do warowni w Hissar.
Od kilku dni wisi w powietrzu pył. Tak wygląda słońce o 14-tej.
Rosół z przepiórki.
Goście weselni.
Panna młoda.
Młoda para.
Jeszcze raz brama ale od zewnątrz.
Wnętrze twierdzy. Teraz w tych budynkach są sklepy
Kolejni młodzi.
Orkiestra weselna.
Serce Azji, czyli bazar.

niedziela, 12 sierpnia 2018

Duszanbe

Udało się. Dotarliśmy do Duszanbe. Moźe to nic nie znaczy, ale cały szlak pamirski jest za nami. Moja rada jest taka dla tych którzy wybierają się tak jak my. Duźa paczka pampersów do plecaka i dopiero w drogę. Ale od początku. Z Horogu wyruszyliśmy o 8 rano. Dobry samochód terenowy powinien załatwić sprawę w kilka godzin. Niestety nam przypadło siedzenie z tyłu w trzecim rzędzie na siedzeniach z dermy w trzy osoby na dwóch miejscach z podniesioną podłogą. Więc kolana mamy przy brodzie. Ogólnie w 7 osobowym aucie jedzie 9 osób. Jedziemy wzdłuź granicy z Afganistanu, a kierowca mimo fatalnej drogi momentami grzeje 80 na godzinę. Nic w tym strasznego gdyby nie to, że po 30 latach droga przy skale jest nieprzejezdna więc jedziemy od strony rzeki, a ta miejscami jest nawet 200 metrów niźej. Dodajmy do tego brak jakichkolwiek barierek oraz to, że siedząc przy oknie momentami nie widzę mimo usilnych starań gruntu dopełnia obraz. I tak przez 300 km. I po to są pampersy, które moźna zmienić na postoju. W kaźdym razie widoki wynagrodziły nam z nawíązką te wszystkie cierpienia. Na miejscu byliśmy o 22. Po drodze były dwie półgodzinne przerwy, więc  w sumie jechaliśmy 14 godzin. Tyłki i kolana w stanie opłakanym. Woda, którą braliśmy do auta po godzinie miała 50 stopni. Gardła przeźarte kurzem. Brudne tylko oczy się świecą, ale warto było.

sobota, 11 sierpnia 2018

Niestety ale na tych wąskich drogach jeźdźą teź tiry.
Rzeka nie zachęca do kąpieli.
Zdarzają się szybki od nas.
Stały punkt programu - rowerzyści.
Droga w skale po afgańskiej stronie.
Tu juź nie ma krawędzi, a do rzeki sporo.
Tam teź w skale wykute drogę.
Afgańskiej doliną.

czwartek, 9 sierpnia 2018

Tak właśnie wyglądają petroglify.


Nagrobki mają po lewej stronie otwory w których pali się zioła.
Obowiązkowo na kaźdym podkowa i kamień do rozbicia czapki z której zmarły pił herbatę.
Źniwa za pomocą sierpnia.
Buddyjskich stopa.
Na dachu suszy się krowie łatwo
 Będzie czym palić.
Odcisk stopy Buddy?
Nowa radosna twórczość.
Rogi kóz często zdobią drzwi.

środa, 8 sierpnia 2018

Petroglify

Na samym początku zaznaczam, że nie możemy używać polskich znaków, wiec pisowni musicie się domyśleć.
Wczoraj odbyliśmy wielką wyprawę żeby zobaczyć petroglify w Langar. Tutaj nic nie ma blisko, wiec odległość 240 km nie robi na nikim wrażenia. Biorąc pod uwagę, że średnia prędkość to około 30 km na godzinę, to może na nich to nie robi wrażenia, ale na mnie tak. Dodać należy, ze stan auta jest taki, ze ja bym bal się podjechać 100 metrów do sąsiada żeby się toto nie rozpadło to reszta prawie OK. Dla dopełnienia obrazu dodam, ze ogrzewanie działa na ful bo autko grzeje się pod gore, a jedyny działający głośnik jest po mojej stronie, z którego leci na okrągło na maksa "diskotadzyk". Na zewnątrz jakieś jedyne 35 stopni, więc dosyć chłodno i "klimatyzacja" w aucie w postaci mocno otwartych szyb spełnia swoja role. Wyjazd tak jak zaplanowaliśmy nastąpił o 6 rano. Nie było prawie żadnych problemów z autem za wyjątkiem początku trasy gdzie trzeba było precyzyjnie dokonać regulacji pracy silnika śrubokrętem. Pierwszy postój śniadaniowy zrobiliśmy w Iszkoszmi, a że ludziska nie przyzwyczajone żeby ktoś o 10 rano właził do restauracji to musieliśmy zadowolić się skromną wczorajszą zupką. Dalsza droga to standard, piękne widoki gór, ludzie pracujący w polu sierpami takimi samymi jak 2000 lat temu i dolina, która wprowadziła nas w Korytarz Wachański. Tutaj widzimy już pasmo Hindukuszu oraz szczyty, które stoją za wąskim pasem Afganistanu w Pakistanie. Widać je dobrze bo maja powyżej 7000 m n.p.m. W końcu dojeżdżamy do Langar. Tutaj szybki obiad w postaci zupy fasolowej i w drogę do petroglifów. Czy ci pierwotniacy z przed 10 000 lat poszaleli? Żeby zobaczyć ich dzieło należy wspiąć się ponad 200 m w pionie przy temperaturze ponad 40 stopni gdzie powietrze przypomina rozedrganą galaretę. Ale warto było. Osobiście nigdy nie widziałem takich rzeczy i pełen szacun dla gości którzy to wykonali. Na prawdę jest co podziwiać, a biorąc pod uwagę to że zrobili to w jednej z najtwardszych skal, w kwarcycie to też świadczy o ich zaciętości biorąc pod uwagę czym dysponowali. Wszystko cacy, ale domorośli artyści z jednym tiktakiem zamiast mózgu w wielu miejscach pokryli swoimi "dziełami" to co przetrwało 10 000 lat. Jeden z przewodników pisze, że "... obejrzeć nawet ryty z XX wieku". No to powrót do Horogu, ale po drodze jeszcze odwiedzamy buddyjska stupę, która jest położona ponad wsią na skraju zbocza. Na szczycie umieszczony jest kamień z odciśniętą stopą - Buddy?
Do domu trafiliśmy o 23. Nasze ubrania oraz twarze przybrały kolor szaro ziemisty. Tym razem nie ze strachu bo po nocy nie widzieliśmy manewrów kierowcy na skrajach przepaści tylko od pyłu z szutrowej drogi, który dzięki nieszczelności trzydziestoletniej lady niwy był we wnętrzu auta w ilościach okrutnych.

wtorek, 7 sierpnia 2018

tutaj juz Afganistan
Koral po afganskiej stronie
Nasza droga wzdloz granicy
Szara rzeka
Rafting mozna by uprawiac, ale nie wiadomo ilu by przezylo

Jeszcze raz "Szara rzeka"
Nawary wapienne przy gorcych zrodlach
Tu jak poprzednio
Gejzer w miejscu gdzie Ali ziec Machometa wbil miecz po walce ze smokiem
Dosc popularny widok
Czy ta Pani ja zje?
Odpazanie konczyn i nie tylko we wrzatku
Widok z trasy
Dolina rzeczna