wtorek, 23 sierpnia 2022

Islandia cz 2

 Rano szybki spacer z plecakami na dworzec, a tam już czekał na nas autobus. Autobusy mają wysoko umieszczoną karoserię co wygląda dość śmiesznie, ale ma to swoje uzasadnienie. Tylko częściowo poruszamy się po drodze asfaltowej. W pewnym momencie zjeżdżamy na drogę szutrową poprzecinaną strumieniami i nie koniecznie pozbawioną dziur i innych niespodzianek. W każdym razie po dwóch godzinach lądujemy przy schronisku na starcie szlaku Laugavegur. W planach jest przejście w ciągu 5 dni w kierunku południowym, aż na samo wybrzeże. Czyli około 80 km. 

Ekipa na starcie. Jeszcze nie wiedzą co ich dzisiaj czeka dlatego tacy zadowoleni.

Patrząc na mapę to mamy iść z góry na dół, a to ze względu na wiatry, które tutaj najczęściej mają kierunek północny. Jak się potem okaże, to specjalnie dla nas na ten tydzień Bogowie zaplanowali zmianę kierunku i watry hulały od południa, czyli w twarz. Po krótkich poprawkach w sprzęcie ruszyliśmy na szlak. Żeby było miło od razu dość mocno pod górę, ale wszystko wynagradzają widoki. "Świeża" geologia tworzy coś fascynującego czego nie prawie nie zobaczymy na kontynencie. Całości dopełniają wyziewy z pod ziemi, które mówią nam, że tu wszystko się może zdarzyć. 

Dalej dość ciekawe górki, a na pierwszym planie pole lawowe.
Widoki naprawdę przewspaniałe.
Tutaj zaczyna się królestwo podziemi. 
Gotuje się, kipi. Niech Ci pod spodem uważają, żeby czegoś nie przypalić.
Coś gotują w strumieniu.

Miło się ogląda tą niczym nie skażoną przyrodę. Zasada na szlaku jest prosta - wszystkie śmieci zabieramy ze sobą. Jeżeli jest kubeł przy schronisku to możemy je wyrzucić, jak nie targamy dalej. Najwspanialsze jest to, że ludzie tej zasady przestrzegają. Było miło, ale do czasu. Deszcz, który nas nie odstępował od samego startu zaczął przybierać na intensywności. Do tego dodajmy wiatr w oczy to będziemy mieli komplet. Nawet najlepsze ciuchy są nieprzemakalne do pewnego krytycznego momentu, a potem to już leje się nam woda od środka nogawek do butów. 

Deszcz dopisuje i jak widać humory też.
Wszystko pokrywa mgła.
Tego typu przeprawy w pewnym momencie stają się rutyną.
Typowy widok w pierwszym dniu. Wraz z kilometrami coraz mniej było salfatarów (wydobywającej się pary wodnej i gazów z wnętrz ziemi)


Po 23 kilometrach wędrówki udało nam się dotrzeć do schroniska. Szybkie rozbicie namiotu zmiana ciuchów na suche i gorąca zupka postawiły nas na nogi. Niby wszystko OK, a tu nagle okazuje się, że Andrzej nie ma śpiwora(!). Prawdopodobnie jak zatrzymaliśmy się żeby zmienić spodnie to śpiwór musiał wypaść z plecaka i się gdzieś potoczyć. Zawsze sprawdzamy przed odejściem miejsce w którym się zatrzymujemy. Więc to "potoczenie" to jedyna opcja. Trudno, musimy w jakiś sposób sobie poradzić. W zastępstwie ubiera się na cebulę, a za przykrycie służą peleryny. W nocy szaleństwo wiatru osiąga apogeum nad ranem. Wiatr po prostu wyciąga śledzie z podłoża. Główna linka w naszym namiocie zawisła luźno (wyrwany śledź) i główny pałąk złożył się do środka. Szybka akcja zabezpieczająca i w miejsce śledzia przesunięty został stół z ławkami dla 6 osób, który skutecznie zastąpił wyrwanego śledzia. Noc tutaj o tej porze nie do końca jest nocą. Po prostu jest tylko szaro. Nie ma "ciemno jak w nocy". Rada: rozbijając namiot szukajmy miejsca osłoniętego, a jak go nie ma to najlepiej to rozbijajmy go razem z innymi. Zawsze z któregoś kierunku będziemy mieli osłonę.


CDN

 

Islandia 2022

 Witam moi drodzy. Ze względu na problemy techniczne nie byliśmy w stanie na bieżąco umieszczać relacji z naszego krótkiego wypadu na Islandię, ale już postaram się to nadrobić. 

Start nastąpił w sobotę 6.08.2022 z Wrocławia. Hotelik mieliśmy zabukowany na dwie noce więc na zupełnym luzie dotarliśmy do hotelu po 22 - giej. Szybki rozładunek bagaży i pierwsze wyjście w miasto. Tutaj trzeba zauważyć, że cała ludność Islandii to około 360 tys, a Reykjavik to około 120 tys mieszkańców, więc nie ma co liczyć na obejrzenie metropolii. W sumie to jedna ulica wokół, której skupia się całe życie towarzyskie. Niewiele mieliśmy czasu więc wstąpiliśmy do pabu na piwko i nas zamurowało. Wiedzieliśmy, że Islandia jest droga, ale żeby złocisty płyn kosztował w przeliczeniu 50 złotych to już chyba przesada. Ja rozumiem, że chleb kosztuje 30 zł, ale żeby piwo 50? No nie. Ale trudno, może po jednym albo ...... .

Rano wstaliśmy w dobrych humorach przygotowani na ulgę po ostatniej fali upałów w Polsce. I nie zawiedliśmy się bo od rana padało, a temperatura oscylowała w okolicy 10 - 12 stopni. Zabraliśmy się za zwiedzanie. Lekki szok bo wszędzie tęczowe flagi. JK by się to podobało. zresztą znaleźliśmy ulicę imieniem JK.


Okazało się, że dzień wcześniej ulicami przeszła parada równości i część dekoracji została dodana, a część jest tu na stałe. Samo zwiedzanie Reykjaviku ogranicza się do głównej ulicy, nabrzeża i katedry. Katedra jest stosunkowo nowym dziełem, ale robi fantastyczne wrażeni. Wręcz poraża skromnością wnętrza.

Widok na front katedry.
Organy, które liczą 5 275 piszczałek.
Ołtarz główny.

Jak widać na zdjęciu powyżej, dekoracja przed ołtarzem prawie identyczna jak w kościołach w naszym kraju. 
Jak katedra to i cmentarz. Oczywiście nie ma go obok katedry, ale udało nam się trafić na jeden chyba z najstarszych, bo graby były nawet z XVIII wieku. Jak każdy cmentarz, ten również dużo powiedział nam o mieszkańcach tego kraju. Są to miejsca szczególne i zawsze gdy jesteśmy w podróży staramy się trafić na jakikolwiek cmentarz.

 



Na pierwszy rzut oka widać, że tutaj nie króluje znicz w naszym wydaniu, a dbałość o groby jest troszeczkę inna niż u nas. 
Oczywiście nie można nie pójść na plażę. Może potem nie będzie okazji więc trzeba korzystać z każdej chwili. Ale żeby na plażę w sierpniu w kurtkach i ubiorze na cebulkę?


 Niestety aura nie rozpieszcza więc odpowiednia ilość warstw jest wskazana. Sama plaża może nie jest tak piękna jak nad Bałtykiem, ale ma swój urok. Kolor "piasku" czarny, plażowiczów brak, czemu absolutnie się nie dziwię, a woda w oceanie też do najcieplejszych nie należy. 


Jednym słowem długo tam nie zabawiliśmy. teraz już akcja zakupowa. Głównym celem jest zakup gazu do maszynek, żeby mieć jakąkolwiek ciepłą strawę na szlaku. Cel został osiągnięty. Gaz kupiony. Chleb i trochę świeżych produktów również. Resztę mamy z Polski. Jutro o 7 rano mamy z dworca autobus, który zawiezie nas na start szlaku Laugavegur. To ma być główny punkt naszego przylotu do Islandii. 

Ciekawostką, którą ja osobiście widzę po raz pierwszy jest to, że przez ulicę nie tylko przeprowadzają ludzi zieleni panowie, ale również kobitki.


Dzikie gęsi w parku w centrum Reykjaviku.
Charakterystyczna stara zabudowa. 
Jeden z licznych murali.


CDN